28 marca 2011

The Pupils - "Gwiazdki Czas"

Co z tego że nie ma Świąt? Na stereotypową piosenkę gwiazdkową zawsze jest pora, a poza tym, jak udowodniły bohaterki równie stereotypowego filmu produkcji TeFałEnu* "Lejdis", daty nie stanowią problemu by urządzić bitchin' Sylwestra, tudzież, jak w naszym przypadku, Święta Bożego Narodzenia. No ale, ale, o tym filmie może kiedy indziej sobie pogadamy, bo teraz porozmawiamy sobie o utworze zespołu The Pupils.

*Dobra, nie był wyprodukowany przez tą trzy-literową stację, ale dał początek lawinie tego typu filmów.

Typowa reakcja na nową piosenkę The Pupils.

Tak, bo jeden singel nie był wystarczającą karą, więc ktoś postanowił wyprodukować bożonarodzeniowy utwór, który pozwoli młodzieży katować rodziców także w okresie tego pięknego święta. A gdy tylko rodzice podejdą i powiedzą "Ścisz to badziewie!", to młodszy przedstawiciel powie "Ale to utwór świąteczny, a takich nigdy dość!", a wtedy rodzic powie "ŁOH!" a dziecko zamieni się w ludzika narysowanego w Paincie i strzeli pozę tzw. Fuck Yea. Zaraz, nie. To się nigdy nie stanie, bo trudno mi uwierzyć, że ktoś byłby w stanie posłuchać tego czy innych tworów Pupilsów dla celu innego, niż poddawanie się torturom albo chęć pośmiania się z jakiegoś badziewia. (Dla tych ludzi polecam piosenkę Rebecci Black "Friday", która, choć idiotyczna, stała się memem, więc stawiam ją wyżej niż "dzieło" poznańskiej grupy.)

Jednakże, to jest piosenka świąteczna, więc może zostać uratowana przez niesienie jakiś odkrywczych wartości i uszczęśliwianie ludzi. Nie, skreślcie to drugie. To pierwsze też. To w końcu The Pupils.

Tej choince ktoś puścił "Gwiazdki czas". RIP


Zaczynamy w... O kuźwa. Kościół. Eeee... Dobra, postaram się nie zrobić za wielu głupich żartów, żeby nikogo nie urazić. Paweł gra na klawiszach. I wtedy, jak rasowy progresywny klawiszowiec, obraca się się o 90 stopni i zaczyna solówkę 30 minutową na organach kościelnych, lewą ręką grając na syntezatorze, a nogami przyrządzając śniadanie. Dobra, to nie ma miejsca (oprócz obrócenia się), ale za to Paweł teleportuje się do efektu zielonego ekranu z wizualizacją z Windows Media Playera w tle. Hej, to oznacza że nie jesteśmy już w świątyni i możemy robić głupie żarty. YAY!

W następnych ujęciach widzimy członkinię stojącą przy drodze, czekającą na autostop. Hmm, chyba ten ich ostatni singel nie odniósł za dużej sławy, skoro musi autostopem jeździć. Potem jeszcze jest dziewczyna zjeżdżająca z górki, ktoś z psami i telefonem i w końcu Święty Graal... Olek.

Święcę w ciemności, a ty?

I po Olku znowu cięcie do kościoła. Dobrzy są! Wiedzą, że nie będę się śmiał aby nie urazić chrześcijan! Wolałem gdy byli naiwni i marzyli o tańczeniu w innych częściach szkoły. Ahh... stare, dobre, proste, czasy. Uff. Koniec kościoła, koniec immunitetu! Ej, to znaczy, Kościół się nie skończył! Nadal istnieje, ale ten kościół się skończył. To znaczy... E tam. Fuck it. Oh boy, rynek miasta. Olek zachowuje się jak idiota, a to zaraża wszystkich członków zespołu. "Walczą" ze sobą, gdy śpiewa jedna z nich "modlitwy o pokój". Pieprzeni hipokryci.

HE HE, tutaj nas nie znajdą. Za tymi cienkimi kabelkami nas nie widać, HE HE!

Koniec zabaw. Siadamy do wigilii. Ale i tak się jaramy, bo TO JEST GWIAZDKI CZAS, BJEACZ! Ale jako, że montażyści uznali tą scenę za głupią, znowu się przenosimy do sceny ze śpiewaniem z czołówką Doktora Who w tle, a potem cięcie do... LOGO PIXARA?! Wysoko zaszli, że tańczą przy tym logo. Mam nadzieję, że zaraz przejdzie ta lampa i ich lekko uszkodzi. Ale nie za mocno, bo stracę robotę i nie będę miał co recenzować.

Fun with GIMP.

Warto wspomnieć, że tuż przed występem na białym, trójwymiarowym tle, nastąpiła (proszę o fanfary) zmiana progresji akordów. Innymi słowy, osiągnęliśmy apogeum całego utworu, szczytowy moment emocjonalny dzieła i od tego momentu wszystko będzie miało służyć uspokojeniu nas o tym głównym miejscu w utworze. Tak by było w przypadku większości piosenek, ale tu zaserwowano nam stereotypową modulację, która była już cliche gdy Beatlesi ją umieścili na końcu "With A Little Help From My Friends". Ale tamten utwór był spoko i był na Sierżancie Pieprzu, a ten nie jest spoko i nie jest na żadnym albumie. The Beatles > The Pupils.


Po 10 sekundach bridge'a przechodzimy znowu, ale tym razem jakąś marną
wymówką na przejście perkujsyjne, do monotonnej zwrotki. To jest główny problem tej piosenki - o ile "Yeaoh" było dość ciekawe, co chwilę coś się działo i było ogółem KRAZY, to tutaj wieje wiejską, amiszowską nudą. Wracając do zwrotki... ta jest wyjątkowa. Jest instrumentalna. No, prawie. Jej tekst to:

Aaaaaa aaaa aaa aaaa
Aaaaaaa a aaaaa aa
Aaaa aaaaaa aaaa aaaa
Aaa AAAAA AAAAAAAAA!

Tym państwu alkoholu już nie sprzedajemy. No, oprócz Pawełka. On wygląda trzeźwo. Ale kto go tam wie...

Nie ma co dalej drążyć tematu. Wymienię jeszcze tylko moje ulubione momenty z reszty wideo.

* "Dziś każdy jest dzieckiem" - Ja pierniczę, pewni ludzie mają dużo roboty. No, ale jak to leci w piosence: "You better watch out/You better not cry/You better not pout and I'm tellin' you why/Pedobear is coming to town!"Zaraz...

 Mogę się mylić, ale ludziom w ich wieku mordy się tak nie cieszą na widok soku pomarańczowego.

* Zakończenie. O boże, to zakończenie. Po jego obejrzeniu jestem pewien, że ten teledysk to nie było nic innego jak projekt filmowy na przedmiot szkolny, którego nikt nie traktuje poważnie. To przewrócenie się. 100%, nie, OVER 9000% realizmu po prostu. Chociaż po tylu "soczkach pomarańczowych" i sposobie wymówienia ostatniego słowa (wszyscy wiedzą że chodzi o "czas", dziewczyno, nie buduj napięcia!) nie dziwię się, że trudno im utrzymać równowagę.

A jeśli wy jeszcze możecie zachować równowagę, daję linki do standardowych bonusów, dla prawdziwych fanów The Pupils.

Rozłączam się.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Publikuj swoje teksty w wirtualnym Czasopiśmie tworzonym przez wszystkich Czytelników.

Promuj swój blog lub pisz anonimowo.

WIRTULANDIA.pl - czytamy, publikujemy, komentujemy - docieramy do wszystkich.

Zapraszamy do wzięcia udziału w nowym projekcie.

Najlepsze Blogi